11.o7.2009
Majac na uwadze czekajace nas setki kilometrow do wydreptania w temperaturach siegajacych zenitu i wilgotnosci parowej lazni, gory do zdobycia, miejsca do odwiedzenia i ogolnie wyczerpujaca podroz, na noc poprzedzajaca nasza wyprawe po Japonii, zabawilismy do bialego rana w jednym z Tokijskich klubow, kompletnie wyczerpujac nasze akumulatory, pozostajac jedynie na szczatkowych ilosciach zasilania awaryjnego. O szostej rano wyczolgalismy sie z klubu i porazeni swiatlem poranka, na chwiejnych nogach odnalezlismy po omacku stacje metra.... Kolyszacy pociag, miarowy stukot kol i szemrzaca klimatyzacja bezlitosnie wpychaly nas coraz glebiej w objecia ciemnosci. Jednak udalo sie, po trudach walki z atakami metrowej sennosci dojechalismy do Ginzy i dotarlismy do domu, by wlac w siebie hektolitr napojow pobudzajacych zaspane osrodki motoryczno - zyciowo – myslowe, po czym zjedlismy po energetycznej kulce ryzu i powleklismy sie w strone stacji Tokyo i naszej wymarzonej przejazdzki shinkansenem po wymarzonej Japonii. Zieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeewwwwww................................. :)
Ps. Wkrotce na picasie dodatek ilustrowany z feralnej imprezy (i nie tylko).
No comments:
Post a Comment