Wednesday 22 July 2009

Utonieci w malowniczosci cz.1.

11.07.2009

Zamek zdobyty, czas przyszedl na podboj wyspy! Dwie godziny drogi (usianej przesiadkami) od Himeji postawilismy stope na ziemi tak malowniczej, jak ziemia malownicza byc moze. Malowniczosc rozposcierala sie od brzegu atramentowego morza, poprzez barwne nadbrzezne swiatynie i pagody, aleje kamiennych latarni, po gesty pierwotny las porastajacy zbocza Mt. Misen. Malowniczosc wszczela zacieta walke z naszym zmeczeniem i sennoscia, odebierala rozum i poczucie glodu. I w koncu malowniczosc nie pozwalala tez na sprawne przedostanie sie do miejsca naszego noclegu...

Po wysiadce z promu pelen wrazen spacerek nadbrzezna promenada, wsrod stad poldzikich danieli, i dzikiego tlumu turystow, pelen ochow i achow. Pozniej swiatynie, swiatynki, rzezby, pagody, latarnie, wyrastajacej jak grzyby po deszczu i wreszcie wielkie slynne vermilionowe O-torii, akurat w czasie odplywu... Miyajima (zwana tez Itsukushima), w mgnieniu zaspanego oka stala sie jednym z naszych ulubionych miejsc Kraju Kwitnacej Wisni. Walczac z pokusa zobaczenia wszystkiego w jednej milisekundzie, zbierajac resztki rozumu, postanowilismy jednak najpierw odnalezc nasz nocleg, wziasc prysznic i udac sie na obiad...

Na nocleg wybralismy Ryokan- czyli tradycyjny japonski dom goscinny. Po krotkich rozterkach, typu ''czy to ten, zabity dechami lokal to miejsce naszego spoczynku?'', okazalo sie ze tak -ten! Jednak co z zewnatrz wydawalo sie byc opustoszala dziura, w srodku okazalo sie byc calkiem przyjemnym lokum i w dodatku, bylismy jedynymi goscmi co ma zawsze swoje plusy :) Szybki prysznic postawil nas do pionu. Choc spac sie chcialo, i swieze poslania kusily smaczna drzemka, donosne burczenie w brzuchach uniemozliwiloby sen nawet umarlemu...Pognalismy siwiezi i pachnacy do miasteczka na kolacje, zblizala sie godzina 17ta i ku naszemu zdziwieniu, Miyajima do tego czasu kompletnie opustoszala. Szczesciem odnalezlismy ostatnia chyba otwarta restauracje... 

Ponizej: Widok z promu transportujacego na Miyajime dostawy swiezych (i rowniez tych z swiezoscia watpliwa (my!) ) turystow.


Plywajace Torii (O-torii) jest symbolem wyspy, ba, mozna powiedziec ze jest jednym z wielkich symboli calej Japonii. Postawione w zacisznej zatoce stanowi ono wodna brame do swiatyni Itsukushima. Przy 16.6 metrach wysokosci wazy 60 ton, choc w czasie przyplywu wydaje sie z lekkoscia unosic na wodzie. Jego filary z drzew kamfory, i cedru pokryte lakierem w kolorze vermilionu (iscie neonowa barwa,cos pomiedzy oranzem a czerwienia), podtrzymuja 24,2 metrowy dach z Japonskich cyprysow. Niemal swiecacy w ciemnosci vermilion, uzywany jest w swiatyniach Shinto jako barwa odstraszajaca demony, podchodzace po zmroku do bram i drzwi.

28 metrowa pagoda wznoszaca sie nad zatoka

O-torii jest codziennie zalewane fala przyplywu, wieczorami morze ustepuje i mozna przechadzac sie pod stopami bramy w towarzystwie malych krabikow, slimaczkow i turystow. Nie omieszkalismy upackac sie blotkiem :)

Itsukushima Shrine -glowna swiatynia Shinto w Miyajimie i jedna z wazniejszych swiatyn shintoistycznych w calej Japonii. Wznosi sie paredziesiat metrow za wrotami w glebi zatoki, i jak wrota codziennie jej podstawy zalewane sa woda.

Promenada kamiennych latarni otaczajaca zatoke.

Jedna z uliczek. Do plataniny kabli elektrycznych dolaczono platanine sznurkow, na ktorych za dnia rozposcierane sa parawany chroniace przed palacym sloncem.

Wieczornie na promenadzie:



Nasz Ryokan: Mizuha-so. Ryokan- temat rzeka, i doswiadczenie niezbedne do pelnego zaglebienia sie gaijina w gestwinie japonskiej kultury. Przy czym zaglebiac sie nalezy znajac kilka podstawowych zasad. Po pierwsze KAPCIE!  :) Cos co przydalo by sie nam wdrozyc na naszych domowych salonach ;) Butki zdejmujemy tuz po wejsciu do budynku (zostawiamy tez parasole i wszystko co mogloby nakapac czy nabrudzic) po czym wsuwamy stopy w sliskie kapcie, po czym przemieszczamy sie w sliskich kapciach do drzwi naszego japonskiego pokoju, po czym zsuwamy sliskie kapcie, ukladajac je w rownym rzadku przed wejsciem i wstepujemy do naszego japonskiego pokoju... W kapcie nalezy wskoczyc wybierajac sie do toalety, przed ktora ponownie z nich wyskakujemy i zakladamy kapcie toaletowe... (Ach... musimy nadgonic ten ubikacyjny temat! ;) )

Po przekroczeniu progu naszego japonskiego pokoju, w oczy rzuca sie tradycyjna podloga wylozona matami tatami. Miekkie i przyjemne, aczkolwiek podobno bardzo niepraktyczne jesli chodzi o wydlubywanie z nich kurzu i brudu ;) Kazdy tradycyjny japonski pokoj posiada tez swojego rodzaju plytka alkowe, zwana kakejiku, w ktorej zawieszony jest zwoj tkaniny z obrazkiem badz japonska inskrypcja. Nieodzowna jest tez tradycyjna kompozycja kwiatowa (ikebana), badz ornament, ustawione na podwyzszeniu.  

Poza niskim stolikiem, na ktorym zawsze znajdziemy zestaw do przyzadzania zielonej herbatki, w lokalu nie ma mebli at all!  Lozko stanowi mata futon, calkiem wygodna, dla tych, ktorzy w nocy nie lubia sie przemieszczac. Ja osobiscie, musialam w nocy odnajdywac droge powrotna z tatami na futon ;)

 Ach, no i nie zapomnniec! slynne przesuwne drzwi z papieru! 

Na koniec, rodzynek, za ktorego, cos mi sie widzi zostane powieszona ;)  Yukata -lekkie bawelniane kimono, noszone w domach, onsenach jak i czesto spotykane na ulicach....

1 comment:

  1. az poczulam zapach tamtejszego powietrza i szum wody...........i ciekawa jestem tych ubikacji!!!!

    ReplyDelete