Wednesday 28 October 2009

Przerywnik deserkowy :)

Tuesday 6 October 2009

Skfierczace jaja i wykfintne farfocle

Po pierfsze, dzis z braku okazji do napisania posta, okazja uznajmy atak (Swinskiej?) Grypy, aka Swine Flu, ktora to rozlozyla 100% mieszkancow naszej rezydencji na lopatki, przeksztalcajac nas w biadolace zwloki, bezwladnie zalegajace, a w przyplywach energii smetnie snujace sie po domu (z przewaga zalegania). Oczywiscie zarazek postanowil uraczyc nas swym towarzystwem w ''najdogodniejszym'' z mozliwych momentow, kiedy to waza sie losy wszechswiata... Mimo smiertelnego delirium wiec, polowa z nas, klnac pod nosem postanowila ''skoczyc'' do pracy, polowa zmusza sie do logicznego myslenia i zglebiania paru kluczowych ksiazek (i pisania tego bes zensownego posta)...  

Po ftore, natchnal mnie byl kulinarnie artykul o rzekomym emigracyjnym obrastaniu w tluszczyk i upodobnianiu sie przybyszow do ludnosci tubylczej. Ze niby to statystycznie wyjezdza nas z tad, w zaleznosci od przypadku, az do parudziesieciu % wiecej niz przyjechalo (i nie chodzi tu bynajmniej o liczbe osobnikow w populacji)... Iz jakoby, juz w sekundzie przekraczania srefy granicznej jUKeja  pecznieja nam brzuchy, puszczaja szwy, pekaja guziki... Oh, ryli?  ;)

O ile, co prawda, krzywa (londynskiej) konsumpcji uksztaltowala z Arturo pelnowartosciowego faceta, a nie jakiegos tam szczypiorka, jednakze ja wciaz nikczemnie zanizam statystyki, mogac sie pochwalic zaledwie mizernymi osiagami, zeby nie powiedziec przyrostem ujemnym...

..Totez po tszecie, w ramach staran i dazen do brytyjskiego kanonu piekna, ktory sobie upodobalismy, a takze w ramach walki z Pork Flu, dzien rozpoczeto pocieszeniowym sernikiem.... Od sernika  plynnym ruchem przeszlismy do obiadu, na ktory skladal sie Full English breakfast. W roli glownej jajo na toscie, oblozone rozmaitymi farfoclami... W tej wykfintnej, tradycyjnej potrawie, tluszcze wielonienasycone wykorzystuje sie jako medium do smazenia pozostalych tluszczy i cholesterolow  w postaci  bekonow, fasol, jajkow i kielbas. Uwienczeniem  tluszczu... znaczy sie sniadania, to znaczy obiadu sa zwyczajowo serniki... 


Oczywiscie starania takie jak te (choc zazwyczaj bardziej ambitne) nie biora sie z nikad. Poparte sa licznymi wymierzonymi w nasza strone atakami zywnosciowymi. Jestesmy bowiem namietnymi widzami paru(nastu) programow pobudzajacych kubki smakowe... Nie bez znaczenia sa tez wplywy innych, pozatelewizyjnych osobistosci (tu podziekowania dla nieswiadomie pomocnych w tym dziele) kulinarnie zapalonych przyjaciol, krewnych i znajomych, czy tez ostatnio, tzw. ‘’Sasiadow z Cavendish’’, publikujacych nam w twarz artylerie swoich kulinarnych osiagow ;)  

...Gdyby ktos pytal, dzis wypelniam bloga w mysl zasady: gdy masz za wiele do zrobienia zajmij sie czyms innym...


(Dzisiejszy program sponsorowaly literki S & F oraz G i moze jeszcze D... jak Delirium... )