Sunday 28 June 2009

Sushi z podlogi

Piatek obfitowal w niewiele zdazen jako ze wiekszosc dnia spedzilam jeszcze na lekkim rauszu jet lagowym. Nie majac sil na cokolwiek innego, lezalam w poscielach oplakujac MJ, niegasnaca gwiazde mojego dziedzinstwa, sluchana po nocach na mojej pierwszej kasecie magnetofonowej, na moim pierwszyszym magnetofonie sony!... W poludnie wpadla przemila japonka zmieniajaca posciel i reczniki. Okazalo sie, ze tez oplakuje, moze i nawet bardziej niz ja, wiec oplakiwalysmy razem w jezyku japanglish (badz englanese), ktory to jezyk coraz bardziej mnie wciaga...  


Wieczor za to nalezal do weselszych. Wybralismy sie z Arturo na sushi. Znalezienie dobrej, relatywnie nie powalajacej cenowo surowej ryby, wbrew pozorom, jest w Tokio nie lada wyzwaniem. Sushi traktowane jest tu bardziej jako sztuka i swego rodzaju celebracja posilku, niz jak to znamy z zachodu, niemal fastfoodowa produkcja. Takze zwykle kucharze specjalizujacy sie w tej potrawie zwykle wysoko cenia swoje umiejetnosci. Udalo nam sie w koncu trafic na zaciszny kacik w tradycyjnej japonskiej sushi-ya. Tradycyjne restauracje charakteryzuja sie tradycyjna etykieta, a wiec przy wejsciu sciagamy butki, zostawiamy w specjalnej szafce, po czym dreptamy do zacisznego pokoiku, nierzadko z zasuwanymi drzwiami, za ktorymi znajdziemy tradycyjne maty tatami, z poduszeczkami do siedzenia i tradycyjny naprawde niiiiiiski stolik, przy ktorym nalezy kleknac. Nasz tradycyjny stolik, na szczescie posiadal udogodnienie w postaci miejsca na opuszczenie nog pod stolikiem. Po pieciu sekundach kleczenia z radoscia z udogodnienia skorzystalismy. Tradycyjny jest takze jezyk zamawiania dan –japonski. Ku naszej radosci okazalo sie jednak ze slynna japonska technika zawitala i w progi tradycji, mianowicie kazdy stolik mial interfejs, z ktorego, za pomoca obrazkow i japonskich znaczkow mozna wybrac sobie potrawy bez koniecznosci interakcji z niedomyslnym kelnerem. Po rozgryzieniu interfejsu, japonskie piwo zaczelo lac sie strumieniami, kolorowe polmiski przyplywaly i odplywaly, bylo coraz weselej i coraz smaczniej.... zakochalismy sie w Tokio :)

No comments:

Post a Comment